Forum Bractwo Przeznaczenia
Bractwo Przeznaczenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trójca
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bractwo Przeznaczenia Strona Główna -> Scenariusze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyndi
Wojownik


Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z Piekła

PostWysłany: Nie 14:18, 11 Mar 2007    Temat postu:

Gatlin

Rządza posiadania zbroi przezwycięzyła cie i już po chwili stałes w nowym lśniącym pancerzu. Nagle zaczęłeś tracić panowanie nad sobą, Czujesz jak przez twoje ciało przepływa niewyjaśniona fala energii i za nim zdążyłeś usiąść tam gdzie siedziałeś, stałeś z chęcią walki z każdym. Całkiem bezwładnie jakby coś cię ciągneło zaczęłeś machać mieczami. Po pierwszym machnięciu miecz w coś jakby wszedł a potem z łatwością ciełeś dalej. Sprawdziłeś w co trafiłeś i widzisz jak Helga łapie swoje wypadające wnętrzności i po chwili pada martwa.... zabiłeś ją! Jednak czujesz że to nie koniec... czujesz że ta zbroja ciągnie cie dalej i po chwili stajesz, czy chcesz czy nie z mieczem gotowym do ataku przed Bernardem...

Helga

Widzisz jak Gatlin zakłada zbroje Dynasa i po chwili jakby traci panowanie nad sobą. Próbujesz się od niego odsunąć ale nie zdążyłaś.... Ze zgrozą w oczach patrzysz się na niego próbując zatrzymać wypadające wnętrzności. Ostatnie co widzisz to światło....

Boromir

Widzisz jak Dynas podnosi swój miecz w oznace że się zgadza i po chwili odbiegacie kilkanascie metrów od reszty. Walczycie zaciekle i nagle Dynas wykonuje cięcie z obrotu które trafia cię w udo. Rana nie jest głęboka, krew się powoli sączy, ale on nie zwraca na to uwagi tylko zaczyna biec w strone obozu krzycząc:
-Nie tylko nie to!!!!

Bernard

Widzisz jak Gatlin zakłada zbroje. Jego oczy stają się puste i zaczyna machać mieczami jak oszalały. Wpierw zabija Helge a potem staję przed tobą. Widzisz na jego twarzy że walczy sam ze sobą i chyba przegrywa tę bitwe...

Galard

Bierzesz Aribeth i udajesz się w strone lasu. Po chwili słyszysz krzyk za sobą i widzisz jak Helga leży we krwi a paladyn chce zaatakować Bernarda... Od strony lasu słyszysz jak coś trzeszczy.... jakby jakiś stary wiejski wóz jechał najszybciej jak może...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BrowaR/Aidan/Lambox
Wojownik


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze Wsząd

PostWysłany: Nie 14:32, 11 Mar 2007    Temat postu:

stoje chwile,po czym podchodze kilka kroków w przód i patrze uważnie co tam jedzie ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rogal
Administrator


Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Talabheim

PostWysłany: Nie 15:03, 11 Mar 2007    Temat postu:

Parszywy skundlony oszust ... maskował sie aż tak dobrze że nawet ja nie poznałem go z prawdziwej strony. Wyciągam zapobiegawczo broń i cofam się w strone krasnoluda mówiąc:
- Hah... paladyn... zwykły zbójca i oszust a nie paladyn, jesteś przeklęty a nie święty... jesteś niczym i nikim.
Jeśli paladyn rusza gwałtowniej w moją strone to długo sie nie zastanawiając odwracam się na pięcie i co sił w nogach biegne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orzech
Nowicjusz


Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:23, 11 Mar 2007    Temat postu:

Zdziwiony co go oderwało od walki biegnę szybko za nim, po chili wiem co się stało. Biegnąc w stronę paladyna po drodze rzucam kastety, a podnoszę młot. Biegnę na paladyna biorę zamach i uderzam go w klatkę piersiową. Gdy upadł dla pewności okładam go kilkakrotnie z pięści w twarz, potem zdejmuję z niego zbroję biorę ją odnoszę od paladyna na kilka metrów kładę na ziemi i okładam ja z całej siły młotem. Nawalam w nią, aż mi zabraknie sił, próbuję ją rozwalić doszczętnie, żeby była nie przydatna i nadawała sie tylko do wyrzucenia. Po czym siadam pod drzewkiem i odpoczywam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bob3k
Wojownik


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ... mmm ....

PostWysłany: Pon 9:10, 12 Mar 2007    Temat postu:

krzyczę na głos
- to nie ja , nie wiem co się ze mną dzieje , pomóżcie mi !!!!
próbuje je rzucić na ziemie i próbuje nad się zapanować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dyndi
Wojownik


Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z Piekła

PostWysłany: Pon 17:43, 12 Mar 2007    Temat postu:

Wszyscy

Gatlin stał z mieczem w górze ale widzicie jak krasnolud zanim Bernard zdążył dokończyć "święty", wykonał płaskie cięcie toporem wytrącające Gatlinowi miecze a następnie obrócił się i bezwładnością broni wyprowadził kolejne tym razem z góry po skosie. Zbroja zatrzeszczała, ale jest cała. Boromir zdążył podbiec ale widzicie że zanim uderzył młotem w klatke paladyna, dolna część zbroji odpadła a Gatlin upadł. Chwile później Dynas ściąga z niego pozostałości po zbroji które sa niszczone potem przez Boromira. Gatlin wstaje jakby dopiero co ze snu wyszedł, a Dynas mówi:
-Ehh wiedziałem że tak będzie... ta śmierć była nie potrzebna! Wystarczyło zostawić tą zawszoną zbroje! Podobno jesteś paladynem?! Dupa a nie paladyn! Pozwole ci żyć tylko dlatego że śmierć teraz będzie dla ciebie wyzwoleniem a nie karą! Dopilnuje żebys trafił do lochu gdy uporamy się z tą świątynią! Chociaż... od tej pory pilnuj się bo widze że ktoś bardzo rozgniewany odszedł od nas... ktoś na ośmiu odnużach! Zawiśniesz!

Gdy kończy krzyczeć widzicie że wziął swój miecz i zaczął uderzać o drzewo. W końcu z nienawiścią w oczach po trzecim uderzeniu powalił drzewo i zaczął gołymi rękami kopać dół...

W międzyczasie dojechał do was jakiś wóz w kszatłcie liter V zaprzęgnięty w dzika, sporego dzika. A na wozie stała jakaś dziewczyna. Wyskoczyła i zaczęła mówić, jąkając się lekko jakby szukała słów:
-Upolowałam kilka zajęcy, królików i dwie sarny ale musiałam uciekać bo wyskoczył na mnie wilk, co ja gadam, ogromny wilk! i to na dwóch nogach! Zdązyłam wsiąść na wóz i ruszyć w twoją strone Enadzie. Wszystko co upolowała jest na wozie... ale widze że znalazłeś innych podróżników? Jestem Sharwyn, towarzysze Enadowi w jego podróżach. Znam się troche na magii i umiem strzelać z łuku. Khm a co tu się stało że macie takie ponure miny? Chociaż... pakujcie się obok mięsa bo kilka z tych wielkich wilków wybiegło za mną... ale naszczęście ta zmiana je spowolniła jak widać więc mamy czas aby się zebrać! Szybko!

Widzicie jak Enad zapakował się i bez słowa wsiadł na wóz. Dynas nie zdązył za dużo wykopać więc zciągnął koszule i przykrył Heldze twarz. Następnie opasał ja w miejscu gdzie została raniona, workiem po zbroi który był dość obszerny. Potem wziął ją na ręce i usiadł na skraju wozu trzymając ją na kolanach powtarzając:
-Stanowczo za młoda aby tak umrzeć! Ale ten paladyn też nie pożyje długo!

Przed wami są dwa wyjścia:
Jechać starym wozem który ledwo was pomieści albo zostać i stawić czoła dziwnym wilkom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orzech
Nowicjusz


Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 18:13, 12 Mar 2007    Temat postu:

Zbieram wszystkie manatki, siadam obok Dynasa i czekam, aż powóz ruszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rogal
Administrator


Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Talabheim

PostWysłany: Pon 19:58, 12 Mar 2007    Temat postu:

Wskakuje prędkiem na wóz
- Miło mi piękna dmao, nazywam się Bernard, a tobie krasnoludzie poraz wtóry już dziś dziękuje i zrobie to dzisiejszego jeszcze tyle razy ile będzie trzeba. A ty paladynie... brak mi na Ciebie słów... na Twoim miejscu chyba wolałbym teraz zostać pożartym przez te wilki niż chodzić po świecie z takim brzemiem na duszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bob3k
Wojownik


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ... mmm ....

PostWysłany: Pon 20:30, 12 Mar 2007    Temat postu:

co ja zrobiłem , dlaczego ......
- ja tu zostanę.
jeżeli leży moje miecze w pobliżu , biorę je ,trzymam je w ręku . Rozmyślam jak mogłem do tego dopuścic i tego bardzo żałuje. Podciąć sobie gardło czy iść na pożarcie , co będzie większą hańbą ....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dyndi
Wojownik


Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z Piekła

PostWysłany: Wto 23:42, 13 Mar 2007    Temat postu:

Galard/Bernard/Boromir

Wsiedliście na wóz. Boromir obok Dynasa, Bernard obok Enada a Galard który nie chcąc zostać pożartym przez wilki u boku upadłego paladyna usiadl na środku. Sharwyn wskoczyła na dzika i krzyknęła "Jadziem". Dzik najpierw powoli, potem coraz szybciej aż w koncu biegł z taką prędkością na jaką mu pozwalały siły i ciężar wozu. Za wami, obok
ściętego drzewa został paladyn...

Po pewnym czasie Enad po krótkiej rozmowie z Sharwyn w nieznanym języku ale Bernard wsłuchawszy się chwile zrozumiał że to krasnoludzki, odezwał się do was słowami:
- Sharwyn zna się troche na magii więc podgrzeje nam mięso w drodze żeby nie tracić czasu. O wodę się nie martwcie. Za dwa dni uzupełnimy zapasy w rzece a następnie ruszymy do ludzkiego fortu przy świątyni trójcy. Tam uzupełnimy zapas jedzenia i rozstaniemy się. Teraz was nie wysadze bo z tyłu są wilki, po lewej las z wilkami a po prawej
bezkresna równina...

Po dwóch dniach jako takiej podróży która nie obfitowała w dziwne zdarzenia dojechaliście do rzeki. Krasnolud uzupełnił wode. Dzik się najadł trawy a po chwili znów jechaliście bo do fortu został wam jeden dzien jazdy, a jedzenia nie zostało nic bo i tak to co zostało zaczęło
gnić i trzeba było wyrzucić. Aribeth nadal nie odzyskała przytomności. Podczas drogi krasnolud opowiadał wam różne historie abyście zapomnieli o głodzie. Po całonocnej jeździe dojechaliście do fortu, a raczej tego co z niego zostało...

Niedaleko przed wami rozciąga się wielka skała z kilkoma posągami wyrzeźbionymi w jej płaszczyźnie. U podnóza było widzieć dwa ogromne wejścia. Przed wejściami, w kilkunastu równych szeregach, długich na tysiąc łokci, stała armia ze sztandarami, na których widniał znak złotego trójkąta złożonego z trzech mniejszych. Wy zostaliście zatrzymani przy jakimś szpitalu polowym. Odrazu podszedł do was jakiś żołnierz w kolczudze i rzekł:
- Witajcie przybysze, z rozkazu wielmożnego lorda Hagena jestem zmuszony zwerbować was do tymczasowego oddziału skirmisherów....-spojrzał po wszystkich badawczo i zaczął mówić dalej- tak do odziału skirmisherów. Te dwa trupy proszę zostawić w wozie. Ty pani jako że widze przy tobie łuk, zostaniesz do obrony tego co zostało z fortu. Krasnolud, ten z oszczepami, ten z blinzami i ten wielki... idzcie na przód ustawić się wśród innych skirmisherów. A ty -wskazał na Bernarda- Jako że nie wyglądasz mi zbytnio na silnego zostaniesz tu i będziesz pomagał znosić rannych z pola bitwy! Jasna dupa hrabiego że też ten nasz medyk to stary głupiec! Już wolałbym aby ci co będą ranni umarli w spokoju niż dostali się w jego łapy! No więc tak jak mówiłem wy do oddziału, a ty do znoszenia rannych. Żeby was pocieszyć powiem że macie wybór, jako że zostaliście zwerbowani przez samego lorda Hagena możecie walczyć o honor, sławe i pieniądze albo możecie zdezerterować w tamtą strone -wskazał w tę z której przyjechaliście- z kilkoma ranami
ciętymi gardła i innych częsci ciała. Ty z bliznami chcesz jakąś zbroje?

Widzicie jak Dynas wyciągnął swój miecz i ciął lekko przed tym rycerzem. Ten spojrzał krzywo a potem w jego kolczudze pojawiła się wyrwa ciągnąca się od ramienia do pasa.
Dynas odezwał się w te słowa:
- Po co mi taka zbroja skoro nie wytrzyma prostego cięcia? Wole polagac swoim sprycie!
A co do trupów to tylko jedna niewinna duszyczka zginęła. Ta oto z koszulą na twarzy. Ta druga żyje ale jest nieprzytomna od kilku dni.

Po tych słowach Dynas i krasnolud udali się we wskazane miejsce zbiórki. Przed wami pozostał żołnierz, i kilku rycerzy którzy bacznie się przyglądają Boromirowi...

Gatlin

Zostałeś sam gdyż tamci odjechali w stronę w którą poprzednio zmierzaliście wszyscy. Stoisz z mieczami w ręce, oczekując na wilki. Cóż twoim zdaniem zginąć pożartym przez wilki będzie największą hańbą. Wiesz że nie jesteś już paladynem. Nie musisz postępować wedle zasad. Stałeś się zły! Zły ale silny! Zbroja dodała ci sił. Czujesz że mozesz walczyć z tymi wilkami do ostatniego tchu i tanio skóry nie oddasz. Po dość długim oczekiwaniu dostrzegłeś, najpierw tuman kurzu, potem kontury jakichś zwierząt a potem w odległości kilku metrów od ciebie stanęła wataha wilków. Wilki te stoją na dwóch łapach i są znacznie większe od tych które dotąd widziałeś. Spomiędzy nich wyszedł ogromny człowiek. Większy nawet od Boromira. Bez rzadnej broni. Podszedł do ciebie i przemówił:
-Upadły paladyn który zostanie blogosławiony przez pana mego Malala. Błogsławiony paladyn który przywdziewając jego zbroje, zbroczył tę ziemie krwią niewinnej istoty. Czcigodny upadły który kroczy ścieżką zapomnienia i mści się na swoich prześladowcach i stręczycielach. Albowiem taki może dowodzić jego armią po wsze czasy dopóty starczy życia w jego czarnym sercu!

Po tych słowach poczułeś jakby twoje serce zaczęło rosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów. Po chwili stałeś całkiem odmieniony. Nie liczy się nic oprócz zemsty na tych którzy zamiast pomóc odrazu skazali na śmierć. Widzisz jak ten ogromny człowiek podszedł do zbroi, wykonał kilka gestów i podciął sobie żyły. Na zrboje padł strumień czarnej jak sadza krwi. Po chwili całkowicie nowa zbroja leżała przed tobą a tamten człowiek kompletnie blady zaczął dokańczac swą mowe:
- Tanatosie wcielony! Przywdziej swą zbroje w której tkwi dusza moja i dusza wszystkich tych którzy służą ciemności. Zostań dowódcą tej oto armii i stań do walki z niewiernymi którzy zaprzepaścili to o co kiedyś walczyłeś i wydali osąd skazujący cie na zagłade! Zasiądź po prawicy mroku i poprowadź armie ciemności do zwycięstwa ku chwale swego pana!

Po tych słowach skonal. Stoisz z całkowicie oczyszczonym z uczuć sercem. Jedyne co się teraz liczy to zemsta. Wystarczy przywdziać zbroje i stać się poplecznikiem zła które niedługo zatriumfuje!

(Jeżeli nie założył zbroi i odmówisz propozycji to wilki rozszarpują cię w kilka chwil, a jeżeli jednak przywdziewasz zbroje to)
Czujesz jak powoli wtapia się w twoje ciało, a sam zaczynasz rosnąć. W twych rękach pojawia się miecz wielki jak sam barbarzyńca z którym niegdyś podróżowałeś. Teraz się to nie liczy! Teraz jesteś wojownikiem zła którego przeznaczeniem jest nieść śmierć! Jedyne co musisz to poprowadzić swą armie ku zwycięstwu...
Z nienaturalnym okrzykiem ruszasz pędem w stronę w którą odjechali niewedzięcznicy a twoja armia z głośnym wyciem podąza w twoje ślady ku chwale ciemności...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BrowaR/Aidan/Lambox
Wojownik


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze Wsząd

PostWysłany: Śro 19:40, 14 Mar 2007    Temat postu:

patrze dziwnie na rycerzyka,a następnie rzecze ...

Tą oto panne wskazuje na Aribeth pilnujcie jak oka w głowie!!!
wybucham śmiechem Dobrze trafiliście,oto ja jeden z tych nieokrzesanych i nieposłusznych skirmisherów! uspokajam się A z czym właściwie mamy się bić?!

nie czekając na odpowiedz wychodze przed eskapade innych skirmisherów i patrze , potem zwracam wzrok w kierunku reszty skirmishów i patrze dogłębnie po ich twarzach , sam jednocześnie stoje z poważną miną i żądzą krwi w oczach ... staje sobie lużno przed nimi i patrze ilu nas ilościowo jest ... jaki oręż reszta ma i ile łokci dzieli nas od przeciwnika ... cofam się i rzecze do jakiegoś kmiota od rynsztunku ...

Daj mi jakąś tarcze okrągłą oraz jakiś jednoręczny mieczyk!!!

gdy walka w tym momencie się zaczyna zabiram ekwipunek i ciskam oszczepami w przeciwników,po czym biegne na flanke i związuje walką bezpośrednią przeciwników znajdujących się tam ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BrowaR/Aidan/Lambox dnia Śro 21:24, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orzech
Nowicjusz


Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 19:45, 14 Mar 2007    Temat postu:

Zanim krasnolud poszedł do miejsca zbiórki pytam się go:
- Gdzie masz mój młot???? Mam nadzieje, że skończyłeś Very Happy
Po czym podchodzę do miejsca gdzie Enad zostawił mój młot Very Happy Podnoszę go i przypatruję sie mu uważnie po czym wymachuję nim kilkanaście razy, uśmiecham się z radości. Podziwiam jeszcze przez chwilkę mój młot i idę na wskazane miejsce zbiórki. Staję w ramie w ramię z Dynasem i Enadem, uśmiecham sie i rzucam z zadowoleni:
- Jak za starych dobrych czasów Very Happy
I patrzę po twarzach no moich przyjaciół. Gdy walka się zaczyna rzucam się pierwszy razem z Dynasem na pierwszy rząd .......... Very HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rogal
Administrator


Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Talabheim

PostWysłany: Śro 20:29, 14 Mar 2007    Temat postu:

Co oni wymyślają ... skirmisherzy... no tak...
- Zaprawde wy to tylko do skirmisherów się nadajecie.
Nie będe tu medykiem ! Nie będe tu medykiem ! W takich miejscach pracują tylko tacy którym się nigdzie indziej nie udało, ja sie nie będe mordował makabrycznymi widokami tak masakrycznie rannych ciał.
- Zajmę się madame Aribeth i prowadź do namiotu tego medyka, tam poczekam razem z nią.
Biore ją na ręce i ide do namiotu medyka aby tak usiąść w końcie przy Aribeth i czekać na koniec tego epizodu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bob3k
Wojownik


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ... mmm ....

PostWysłany: Czw 13:15, 15 Mar 2007    Temat postu:

wpatruje na tą upadłą postać ......... zakładam zbroję. Czym prędzej ruszam ze złością i grozą na twarzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dyndi
Wojownik


Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z Piekła

PostWysłany: Czw 19:41, 15 Mar 2007    Temat postu:

Boromir

Podszedłeś do Enada a ten rzekł:
-Twój młot został na wozie...

Pobiegłeś po niego czym prędzej po młot i ujrzałeś cudo. Całkowicie odnowiony. Na stylisku widzisz że jest wyryty jakiś dziwny znak a młot skrzy się. Chwile później byłęs już wśród innych wojowników oczekując na pierwsze starcie...


Galard/Boromir

Zauważyliście że około 100 chłopa stoi blisko siebie. Wśród nich jesteście wy, Enad i Dynas a z tyłu w odległości około 20 łokci stoi spory oddział pikinierów i mieczników ustawionych w klin. Przed wami w odległości 50 łokci stoi wrogi oddział jakichś dziwnych jakby mnichów. Miecze dwuręczne lśnią im w dłoniach, twarze ich ozdobione tatuażami i czuć od nich dziwny zapach, jakby palonego ziela...

Do Galarda dobiega jakiś przestraszony chłystek i wręcza mu okrągłą tarcze i długi miecz. Po chwili wszyscy ze skirmischerów zaczynja krzyczeć coś w języku bojowym. Z tłumy wyrywa się Boromir i zaczyna szarżować na pierwszy szereg... Jedno machnięcie.... jeden oberwał a około 10 innych upadło trąconych jakąś dziwną falą uderzeniową. Młot błyszczy się a run zawarty w nim przepłnia cie mocą. SIekasz już dobre
pięć minut gdy orientujesz się że oprócz ciebie nie walczy nikt a wrogowie cofnęli się i zostałęs sam pośrodku stosu trupów... Odwracasz się i....Widzisz jak wszystkim twoim towarzyszom opadły szczęki i patrzą sie na ciebie jak na idiote... Dynas zaczął klaskać i gwizdać krzycząc ironicznie:
-Dalej mój herosie! Dajesz dajesz! Do boju! pokaż im co znaczy potęga młota... jak skończysz to nas zawołaj!

Cały tłum wybuchnął śmiechem a Boromir poczuł cięcie na plecach... przez chwile zrobiło mu się ciemno przed oczami ale napastnik był niedoświadczony i tylko lekko ranił ci plecy. Chwile pózniej leżał ze zmiażdzoną głową a zza ciebie zaczęły wybiegać gromady wojowników. Najpierw poleciało to co mogło polecieć... od osczepów poczynając na
pochwach od mieczy i kamieniach kończąc. Dynas na chwile podbiegł do ciebie, spojrzał z uśmiechem usłyszałeś jakby "i tak będe lepszy" i zniknął ci z oczu. Dalej widzisz jak Galard który cisnął swoje oszczepy zabija wszystkich wrogów wkoło wykonując mordercze cięcia
mieczem. Enada nie widzisz w tym zamiezaniu ale spostrzegasz że w jednym miejscu przeciwnicy walczą z kimś lub z czymś co mieli ich niemiłosiernie a oni żeby to zobaczyć muszą patrzeć w dół cały czas. Po kilku sekundach wszyscy się odnaleźliscie w tym motłochu i walczycie jak to zwykle bywa wśród takich jak wy... lejecie wszystko co śmierdzi
zielem i wygląda na dziwnego mnicha. Gdy sytuacja stawała się coraz gorsza i fale przeciwników były coraz trudniejsze do odparcia, ruszyły pierwsze kolumny zawodowych wojowników. Znów zaczęła się zabwa. Widzicie że Dynas jest z was najbardziej niestrudzony i zabija niezliczone ilości waszych przeciwników. Ale ile byście ich nie zabili to i tak za każdym razem przychodza nowi. Widzicie że cała przybyła tu armia już walczy. Walczycie prawie do pólnocy, gdy jakiś niby dowódzą zakrzyknął u waszych wrogów odwrót a u was ktoś zadął w róg. Wróciliście do obozu. W kilku miejscach były kopce z ciał ludzkich które po chwili stanęły w ogniu. Rannych praktycznie nie było bo każdy albo umierał na polu bitwy albo ginął tu w strasznych męczarniach. Wszędzie walają się
powiązane płachty słomy na których juz ułożyło się kilku żołnierzy. Wy równierz ułożyliście się gdzieś blisko siebie. Dostaliście po bochnie czerstwego chleba i kubku kwaśnej wody i zmęczeni, nie mogąc się opanować od ziewania położyliścię się na tych matach swoją broń
układając w jedno miejsce. Boromir zliczył że zabij około 300 nie licząc tych co tylko powalił falą uderzeniową młota. Galard policzył sobie 176 zabitych plus 7 całkiem zmasakrowanych. Widzicie że Dynas leży sobie licząc gwiazdy... od jego strony słyszycie ciche "890, 891... 892... 893...". Enad juz zasnął bo chrapie. Obóz oświetla tylko księzyc. Cóż zanim pójdziecie spać można prozomawiać albo nie tracąc sił odrazu iść spać aby jutro dokończyć dzieła...

Bernard

Zaniosłeś Aribeth do namiotu i usiadłeś w kącie. Najpierw spokojnie, nikt cie nie zauważał. Potem cisze przed walką przerwał na chwile okrzyk a po kilku minutach gromki śmiech. Przesiedziałeś tak większość dnia. Słyszałeś na zewnątrz okrzyki rannych i jęki umierających. Cóż tak jak postanowiłeś nie pomagasz im. Wkońcu znużyło cię siedzenie i zasnąłeś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BrowaR/Aidan/Lambox
Wojownik


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze Wsząd

PostWysłany: Czw 21:15, 15 Mar 2007    Temat postu:

wstaje,biore miecz i rozglądam się za moimi oszczepami ...

Jeśli są gdzieś w pobliżu to podchodze i je biore,a następnie ide spać.

----------------------------------------------------------------------

Jeśli jednak nie widze ich to zakładam na siebie czarną szmate i wolnym krokiem zmierzam na pole bitwy ... gdy widze kogoś z daleka to padam i podczołguje się wolno w kierunku pobojowiska ... (jeśli ktoś podchodzi do mnie to udaje nieżywego,po czym gdy się odemnie odwraca wbijam mu miecz w plecy) i szukam po omacku moich oszczepów (jeśli większa grupa na mnie idzie to uciekam (zygzakiem) ile sił w nogach spowrotem do obozu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orzech
Nowicjusz


Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:50, 16 Mar 2007    Temat postu:

Podczas walki Gdy usłyszałem słowa Dynasa i pomyślałem sobie "chyba śnisz" i ze zdwojoną siła i chęcią bycia lepszym rzucam się na wrogów z uśmiechem i z dziką pasjąVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy Gdy widzę, że przeciwnicy cofają sie uśmiecham się i mówię sam do siebie:
- Tchórze :>Very Happy
Idę w stronę obozu patrze na moją porcje żywności trochę z niechęcią, ale w końcu jestem głodny więc jem z apetytem. Próbuję przyjrzeć się moim plecom, ale stwierdzam że do jutra mi przejdzie i kładę się spać z myślą, że jutro to ja będę lepszy od Dynasa:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dyndi
Wojownik


Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z Piekła

PostWysłany: Sob 17:18, 17 Mar 2007    Temat postu:

Galard/Boromir

Jako że oszczepy swoje zabrałeś odrazu po zakonczeniu walki, odrazu położyłes się spać. Boromir tez zasnął szybko. Budzi was rano dźwięk rogu. Wszyscy zerwali się na równe nogi, kazdy uzbroił się w to co miał. I staneliście gromadką około 200 chłopa przed jakimś kolesiem zakutym w zbroje który zaczał przemawiać:
-Żołnierze! Jesteście najlepszymi z najlepszych! Udowodniliście to przeżywając wczorajszą potyczkę! Wróg jest słaby! Wystarczy dobrze zorganizowana szarża i zmieciemy ich z powierzchni ziemi! Ustawcię się w miare w szyku gdyż solidny szyk patrząc na was nie bedzie możliwy i na dźwięk rogu przystąpicie do ostatniej bitwy.

Wszyscy ustawiliście się wśród innych wojowników w dwóch szeregach. Przed wami rozciągała się wolna przestrzeń aż do samej światyni. W połowie drogi wznoisła się kolumna. Cały oddział podszedł do niej i jeden z ludzi zaczął czytać dziwną inskrypcje:
"Pierwszego dnia zginą najsłabsi ze strażników. Drugiego dnia śniący objawi się swoim najlepszym obrońcom i pokaże swoją moc. Każdy kto będzie jego obrońcą zapiszę się na tej kolumnie" Widzicie jak niżej jest mnóstwo zamazanych wyrazów. Jakby ktoś lub coś je zniszczyło w nocy. Tylko kilka nazw daje się rozczytac a brzmią one:
-Y'Browarion
-Bal Dyndal
-Cor Rogalo
-Cor Orzechs
-Bal Er
-Gor na Bob

Wśród oddziału najpierw dał się słyszeć szept, powoli zmieniający się w śmiech, w koncu przeradzający się w totalne pośmiewisko. Wszyscy szydzili z ilości pozostałych przy życiu obrońców. Tylko Dynas zachował powagę...

Po kilkunastu spazmach śmiechu dały się słyszeć równe kroki. Ktoś nadchodził od strony świątyni... Ujrzeliście 6 ludzi. Każdy z nich mina poważna, strój jak gladiatorzy i dwuręczny miecz w rękach.

Co bardziej porywczy z was odrazu rzucili się do walki. Najpierw tak jak wczoraj w ruch poszły bronie rzucane a potem walka bezpośrednia. Po kilku godzinnej bitwie was zostało 10 a ich... 6.

Dynas był kompletnie wyczerpany, Enad leżał bez głowy a z ciała Boromira stróżkami krwi uciekało życie. Galard stracił lewą dłoń ale miecz dierżył nadal w prawej. Pozostała 6 rzuciła sie tchnieniem rozpaczy na obrońców i zginęli szybciej niźli zaatakowali.
Gdy byliście gotowi rozpocząc ostatni taniec, od strony obozu dał się słyszeć krzyk ludzi i wycie wilków. Nad chmurą kurzu górowała jakas czarna postać z olbrzymim mieczem w ręku. Wygląda na to że pozostaliście tylko wy otoczeni przez strażników światynnych, a z drugiej strony zaskoczeni przez wilki...

Słyszycie za soba głos:
-Jako że wy nie wiecie co czynicie wybaczamy wam i pomożemy z tym oto nowym zagrożeniem. Następnie wy odejdziecie stąd i więcej się tu nie pokażecie!

Po tych słowach 6 obrońców rzuciła się na wilkołaki wokół wielkiej czarnej postaci która ma twarz waszego dawnego znajomego... Gatlina!

Gatlin

Czując w sobie mroczną moc, biegłeś nieprzerwanie, szybciej od niejednego konia w stronę w którą udali się twoi "przyjaciele". Wilkołaki troche wolniej ale starały się dotrzymywać ci kroku. Po dniu, nocy i znów połowie dnia dobiegłeś na skraj jakiegoś obozu. Dalej za obozem toczyła się walka. Wpadleś w obóz z szaleńczym okrzykiem i zaczęłeś zabijać wszystko co się ruszało. Zauważyłes w jednej chwili tamtego medyka co to niby był tobie przyjazny. W jednej chwili rozpłatałeś go na dwoje i zacząłeś biec w strone pola bitwy. Wilki złatawiły reszte obstawy obozu. Zatrzymałeś się na skraju i zauważyłeś jak Dynas, Enad, Boromir i Glarad stoją wyczerpani patrząc w twoją strone a zza ich pleców wyłania się dziwna grupka ludzi którzy wbijają się w twoją obstawe i młócą ją niemiłosiernie. Tobie pozostaje dokończyć dzieła zemsty...

Bernard

Wstałeś rano cholernie głodny. Wyszedłeś za namiot i widzisz słyszysz w oddali odgłos walki. Włóczysz się chwile i znajdujesz jakiś czerstwy chleb. Nic wiece nie ma. Zadowalasz się tym i zwiedzasz troche... tu rozwalony namiot, tu jakieś snopy siana, tam jakaś ruina... a na polu bitwy tłum żołnierzy bije się z szóstką obrońców świątyni. Cóż widać ze walka zaraz będzie skończona więc wraczasz do namiotu i czekasz. Po kilku godzinach znudziło ci się to więc znów wyszedłeś... wprost pod miecz wielkiego czarnego wojownika. Poczułeś cięcie i ujrzałeś światło...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BrowaR/Aidan/Lambox
Wojownik


Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze Wsząd

PostWysłany: Sob 18:42, 17 Mar 2007    Temat postu:

zdejmuje z siebie wdzianko i obwiązuje sobie miejsce krwawiące uciskając najmocniej jak się da ... z pełną wściekłością atakuje wszystko co jest włochate i stoi mi na drodze ... trzymam się w miare blisko jednego z tych strażników ... po kilku zabitych przeciwnikach kieruje się w stronę obozu,krzycząc jednocześnie w te słowa ...

Ej strażniku odbijmy obóz!!!

biegne z całych sił w tamtą strone obiegając wrogich żołnierzy,jeżeli coś mi staje na drodze atakuje to z całym impetem i wale w tube gdy padnie na glebe ... próbuje wpaść do namiotów ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orzech
Nowicjusz


Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 19:27, 17 Mar 2007    Temat postu:

Jetem na tyle wyczerpany, że tylko przeglądam się jak szóstka obrońców, która zabija wilkołaki. Stoję i próbuję odpocząć bo nie wiadomo czy jak obrońcy skończą z wilkołakami znowu nie rzucą się na nas więc staram sie nabrać jak najwięcej sił do walki oczywiście nawet mi do głowy nie przychodzi, żeby się wycofać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bractwo Przeznaczenia Strona Główna -> Scenariusze Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 9 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin